Gdy byłam mała, spędzałam wakacje na wsi, u mojej babci. Była to niewielka wieś z małymi domkami, z ludźmi pełnymi życzliwości i ciekawymi miejscami, które dla mnie, dla mieszczucha, były wyjątkowe. W całej wiosce były dwa telewizory, mieszkające tam dzieci nie miały zbyt wielu zabawek, za to miały wyobraźnię. Uwielbiałam tam jeździć, zwłaszcza po lekturze Dzieci z Bullerbyn. Wydawało mi się wtedy, że domek mojej babci to kolejna Zagroda, a przyjaciele z sąsiedztwa to bohaterowie ulubionej książki. Bieganie na bosaka, chodzenie po płotach, spanie na sianie, domki "z niczego"... Nasze przygody mogłyby tworzyć ciąg dalszy tej wyjątkowej lektury. Za każdym razem, gdy czytam moim uczniom przygody Lisy i uroczej reszty, czuję ciepełko w sercu, tęsknotę za dzieciństwem i wcale się nie wstydzę, że błyszczą mi oczy.

Astrid Lindgren